Dzień 5.
05.12.2017 r. opuszczamy Barnauł (kraj Ałtajski)
Chyba nikt nie zdawał sobie sprawy, że rosyjska poczta może być tak bardzo upierdliwa i problematyczna, zarówno dla nas jak i mieszkańców Barnauł.
Wysyłamy paczkę. Adres: Polska. Zawartość – wszystkie rzeczy, których finalnie po naprawie już nie potrzebujemy. Waga 9,3 kg. Wszystko dokładnie spakowane, nic się nie rusza, nic się nie trzęsie. Zużycie taśmy na pakowanie-prawie 100%. Niestety wysłanie paczki urasta go rangi wielkiego problemu. Najpierw papierologia w kilku egzemplarzach, później wypakowanie wszystkich rzeczy i przełożenie do kartonu który należało wpierw zakupić w okienku obok (u Pani która własnie poszła na śniadanie… tutaj znów czekamy) za równowartość 12 złotych. Z tym, że karton z symbolem XL to dwukrotnie mniejsze pudełko od naszej (spakowanej) paczki. Czyli Rosja pełna absurdu.
Po 1,5 h spędzonych na poczcie można zgłodnieć, wkurzyć się, a przede poczuć się jak w zoo.
(…)
Pożegnaliśmy Barnauł jednocześnie witając przygodę, deszczo-śnieg i ogromną ilość samochodów ciężarowych. Tego dnia nie przejechaliśmy więcej niż 15 km. Akcja “paczka” pozbawiła nas kilku godzin które przy krótkim zimowym dniu i opóźnieniach są naprawdę na wagę złota. Zjechaliśmy z głównej drogi by poszukać noclegu w okolicznej wsi. Próba zadomowienia się w cerkwi nie przyniosła żadnych rezultatów, choć śmiem twierdzić, że w środku znajdowało się porządne ogrzewanie, albo mój organizm na kilka minut zwariował otulony ciepłem. Ostatecznie swoją metę znaleźliśmy w magazynie na uboczu wszystkich dostępnych dróg. Żeby było ciekawiej przydzielono nam najbardziej luksusowy i najwyżej położony apartament dostępny dookoła. A gdzie? w naczepie tira. Całość do naszej dyspozycji. Bonus groch na podłodze, czyli mamy gdzie spać i mamy co jeść.