Coś z niczego
Czyli jak nie czekać na idealny moment.
Stoisz za 42 kilometrem maratonu 18. PZU Cracovia Maraton. Nie jesteś jedynym fotografem tej imprezy. Prawdopodobnie obsługuje ją ponad 50 fotografów zatrudnionych przez organizatorów oraz wynajętych przez inne firmy trudniących się fotografowaniem imprez sportowych z bazą zdjęć na których zarabiają. Twoje zdjęcia trafią do systemu gdzie po wczytaniu kodu, każdy biegacz otrzyma je na maila z dokładną lokalizacją i tuzinem logotypów sponsorów. Maksymalnie możesz przesuwać się o 30 metrów od swojej obecnej lokalizacji, by zadbać o zgodność zdjęcia z podanym później licznikiem czasu. Twoja migawka aż huczy, a palce drętwieją i marszczą się od ilości wody z nieba. Zastanawiasz się jak zrobić z masowej „trzaskaniny” dobry materiał w którym znajdziesz coś dla siebie. Pytasz czy to możliwe, wycierając przyciski aparatu kolejna chusteczką. Wszystko zależy od Ciebie. Pogody nie zmienisz. Nie przesuniesz się w korzystniejsze miejsce, bo to korzystniejsze miejsce jest właśnie teraz. Czerpiesz inspirację z uśmiechu, jaki wywołuje w biegaczach kibicka z dużym kciukiem PZU stojąca zza barierką. Publika zmienia się, przecież ciągle pada. Zmieniają się kolory parasoli, pod którymi stoją mieszkańcy Krakowa, a ona jedna, najwytrwalsza w czerwonej czapce i z werwą w głosie. Nie ma znaczenia tło. Tysiące zdjęć z biegaczami za którymi widać logo marketu i wciąż te same flagi, a jednak priorytetem stają się emocje wypływające na ostatniej setce.