Dzień 3.
03.12.2017 r. Barnauł (kraj Ałtajski)
6.00 rano czasu rosyjskiego.
Z lotniska w Barnauł odbiera nas Pan Michał (Misza Macarow), rozpoznajemy w nim od razu naszego wybawiciela, bo jako jedyny stoi ze znaczącą dla nas kartką “Bike Jamboree”. Mamy metę, mamy wszystkie bagaże i jesteśmy pozornie szczęśliwi. Na dworze -11 C, przyzwyczajamy się do pierwszego mrozu po jeszcze plusowych temperaturach w Moskwie. Zmęczenie dobija się do nas co kwadrans, ale wiemy, że to chwilowe, zaraz przecież będziemy na miejscu. Okazuje się jednak, że taksówka zamówiona przez Panią Wandę (przedstawicielkę Stowarzyszenia Dom Polski w Barnauł, z którą kontaktowaliśmy się jeszcze w Polsce) nie jest w stanie pomieścić naszych bagaży. Nie możemy wrócić na lotnisko, jest zamknięte. W tej chwili ten pozornie duży budynek przypomina bardziej market niż hale odlotów. Czekamy zatem na dworze. Pojawiają się kolejne problemy. Żadna taksówka nie jest w stanie pomieścić nas i nasz dobytek, czyli pięć 23-kilogramowych bagaży, kolejnych pięć bagaży podręcznych i dwa kartony rowerowe wielości drzwi. Czekamy zatem 2h na mrozie robiąc warty przy naszych tobołkach, jednocześnie przysypiając.
O 9.30 docieramy w końcu do hotelu Kolos. Nie możemy jednak spać. Nie mamy na to czasu. Wypijamy “najmocniejsze” jakie mają kawy rozpuszczalne z torebki i odganiając zmęczenie humorem idziemy na spotkanie z naszymi rumakami.