19.12.2017 r. Urodziny Iśki, noc przy rzecze Katuń
Obudziłam się jak co dzień odgłosem budzika z hammera. Leżąc w oszronionym od środka namiocie ledwo się poruszając, próbowałam nachylić się nad Iśką i złożyć jej pierwsza serdeczności. Można sobie to tylko wyobrazić, jak drugiemu człowiekowi szczelnie zawiniętemu w śpiwór gdzie ciężko zlokalizować jego twarz składa się życzenia. Takie manewry nie są łatwe bo ciepło śpiwora rozleniwia i doskonale zdajesz sobie sprawę, że jeśli się podniesiesz, twoje przyklejone do puchu ciało nawiedzi zimno. Po wyjściu z namiotu mój organizm po raz kolejny od 2 tyg. poinformował mnie, że jeszcze nie pojmuje tego gdzie jestem, bo w chusteczce znów zastaje krew. Smarkam krwią i mamrocze, że menstruacja zmieniła swoją lokalizację, ale trwa zdecydowanie dłużej. Tego dnia tracimy też ostatni, działający licznik, teraz pozostaje nam tylko polegać na Garminie.
20.12.2017 r. Aktasz
Był tort, był hotel i basen w zniżce stulecia, bo wylądowaliśmy w miejscowości Aktasz, gdzie mimo pełnego personelu w jedynym „działającym” hotelu odmówiono nam początkowo noclegu. W końcu znudzone bezczynnością recepcjonistki dopuściły nas do kontaktu z właścicielem i pierwotna niechęć przemieniła się w działanie na rzecz przyjęcia nas w poczet hotelowych gości.
(…)
Zaczyna się jeden z najgorszych dni pedałowania. Wieje wiatr i mamy wrażenie, że wykonujemy mikro ruchy, a droga nie ma końca.
Każdy postój jest niemal tak samo niemożliwy i nie do wytrzymania jak dalsza jazda. Zimno obezwładnia na całego. Po 4 godzinach i przemierzeniu 10 kilometrów pogoda zaczyna się poprawiać. Wyglądamy jakbyśmy zestarzeli się o dobrych parę lat. Temperatura sprawiła, że z kominiarki wystają mi siwe włosy, a maska przy twarzy przypomina sztywny pojemny dziób pelikana. Zatrzymujemy się na ogrzanie w Kuraju. Przekupujemy magnesami i pamiątkami z Polski lokalną urzędniczkę (jak mniemam z pomieszczenia i zdjęć na ścianie) prowadzącą spis bydła w jednym z rejonów wiejskich. Choć sprawia wrażenie człowieka topornego pozwala nam ogrzać się w sali i dokończyć posiłek. Potem już czeka nas noc przy jednym z kamiennych, szamańskich kopczyków usytuowanych przy drodze.